Sympozjum 2011

BEZPIECZNY PORÓD DLA MATKI I DZIECKA

W dniach 14-15 października 2011 r. Fundacja Kobieta i Natura zorganizowała we Wrocławiu IV Międzynarodowe Sympozjum dla lekarzy i położnych zatytułowane: „Bezpieczny poród  dla matki i dziecka”. Wzięło w nim udział przeszło osiemset osób z całego kraju i zza granicy. Wśród wykładowców znalazły się nazwiska czołowych światowych naukowców z wielu dziedzin medycyny.

Na wstępie konferencji doktor Preeti Agrawal, prezes Fundacji Kobieta i Natura wyjaśniła czym  jest bezpieczny poród  dla matki i dziecka. Dziś na nowo powinnyśmy określić – co znaczy bezpieczeństwo?  Dla matki, dziecka i personelu medycznego określenie to ma całkiem inne znaczenie. Nacięcie krocza, KTG i pozycja leżąca podczas porodu zostały wprowadzone do szpitali w celu zwiększenia bezpieczeństwa.

Dla matki bezpieczeństwo oznacza szybki i w miarę bezbolesny poród zakończony urodzeniem zdrowego dziecka i szybki powrót do domu. Dla dziecka – bezpośredni i bliski kontakt z matką- podkreśliła dr Agrawal.

Trzeba zadać sobie pytanie, co zrobić, by zapewnić bezpieczeństwo wszystkim – personelowi medycznemu, matce i dziecku? Jak zmniejszyć medyczną ingerencję w całkowicie naturalny proces, jakim jest poród? Jak zapewnić dziecku bliski kontakt z matką zaraz po urodzeniu?

Najważniejsza jest edukacja – przygotowanie kobiet do porodu. Nie chodzi o zdrowie fizyczne – bo potrafimy je kontrolować i robimy to z powodzeniem, ale o emocje i uczucia przyszłych matek.

Każda z kobiet ma swoją historię, swoje lęki i obawy związane z okresem ciąży i porodu.

Pierwsza grupa kobiet to kobiety pewne siebie i swoich sił, świadome, przygotowane do porodu, często z planem porodu. Druga grupa – oczekuje dziecka i cieszy się na jego przyjście, ale boi się. Przy odpowiednim wsparciu ze strony personelu kobiety z tej grupy potrafią urodzić dziecko własnymi siłami.

Trzecia grupa to kobiety z negatywnym nastawieniem do własnej fizjologii. Uważają, że poród jest przeżyciem traumatycznym, poniżającym i brudnym; są zdania, że bez interwencji medycznej się nie uda. Wreszcie – grupa czwarta, nieprzygotowana do porodu, nie chcąca współpracować – tu możemy spodziewać się największych komplikacji.

Mając wiedzę, do której grupy należy rodząca, możemy przewidzieć, jaki przebieg będzie miał poród, zapobiegając tym samym niepotrzebnym interwencjom medycznym. Innym, bardzo ważnym czynnikiem podczas porodu jest wsparcie dla rodzących. Psychiczne oparcie, zaufanie i poczucie prywatności to sprawy, które bardzo ułatwiają naturalny, fizjologiczny poród. Tak samo jak pozycja pionowa,  a nie stosowana powszechnie dotychczas pozycja leżąca, indukująca konieczność użycia kolejnych ingerencji medycznych – podawania oksytocyny czy nacinania krocza.

Aby zmienić istniejący stan rzeczy (wyniki ankietowanych przez nas dolnośląskich szpitali nie są zachwycające) konieczna jest praca u podstaw, czyli szkolenie personelu medycznego, które ma na celu nauczenie położnych i lekarzy fizjologii porodu na nowo.

Dziś wiemy, że sposób, w jaki przychodzimy na świat ma fundamentalne znaczenie dla całego naszego życia. Na tym fundamencie budujemy relacje ze wszystkimi w naszym całym dorosłym życiu. Pierwsze wrażenie świata, który widzimy zaraz po urodzeniu, koduje się bardzo głęboko, budując naszą osobowość.

Jeżeli chcemy stworzyć świat bez przemocy, musimy zadbać o jakość porodu, o pierwsze chwile życia nowych ludzi. Zawód, który praktykujemy, jest naprawdę święty. Bardzo wiele zależy od nas. Warto pamiętać, że poród to świętowanie życia i nadziei- zakończyła dr Agrawal

 

Prof. Michel Odent – wybitny położnik, który wprowadził w życie ideę domowo zaaranżowanych sal porodowych w swoim wystąpieniu  przedstawił „Naukowe spojrzenie na podstawowe potrzeby rodzących” Jesteśmy w punkcie zwrotnym, jeśli chodzi o narodziny człowieka. Powiedziałbym, że wpadliśmy w pułapkę, jesteśmy na dnie otchłani. Już wyjaśniam, o co chodzi- zaczął swoje wystąpienie prof. Odent.

Podczas porodu naturalnego w ciele matki i dziecka wytwarzają się hormony, w skrócie nazwę je koktajlem miłosnych hormonów. Dziś liczba kobiet rodzących bez medycznych interwencji na całym świecie jest bliska zeru. Najwyższa pora zadać sobie pytanie, co stanie się z naszą cywilizacją za dwa, trzy pokolenia?

Zdaje się, że naszą jedyną nadzieją jest moc  fizjologii matki i zrozumienie, czym jest fizjologia. Jakie procesy zakłócają naturalny proces porodu?

Dziś panuje powszechne przekonanie, że kobieta nie jest w stanie urodzić sama, potrzebuje do tego wsparcia personelu medycznego i różnych medycznych interwencji. Tymczasem liczne publikacje naukowe dowodzą, że potrzeba naprawdę niewiele, by poród przebiegał bez zakłóceń. 

Najważniejsze jest niepobudzanie neocortexu (kory nowej) w mózgu rodzącej. Proces rodzenia jest procesem pierwotnym, wystarczy go nie zakłócać. Dlatego do rodzącej nie należy mówić, oświetlać jej jasnym światłem, trzeba natomiast zapewnić jej poczucie prywatności i bezpieczeństwa.

Należy także zadać sobie pytanie, kim jest osoba, która może kobiecie towarzyszyć podczas porodu, nie wpływając na zakłócenia w korze nowej rodzącej? W świecie idealnym taką osobą jest matka. To ją powinny naśladować położne. W Ameryce Południowej ten zawód zupełnie zniknął i położne nie biorą udziału w porodzie. We współczesnych szpitalach położne są członkami zespołów medycznych. Prawie zanikła rola wspierającej akuszerki.

Z mojego pięćdziesięcioletniego doświadczenia wynika, że największym wsparciem dla kobiety rodzącej jest milcząca, nienarzucająca się akuszerka. Bo bardzo ważny jest także stan emocjonalny położnej – poziom adrenaliny, bardzo zakłócający przebieg porodu, jest „zakaźny”. Spokojna położna to spokojna matka- podkreślił prof. Odent.

Możemy wydostać się z dna otchłani, w której znaleźliśmy się, medykalizując poród. Wiemy, jak to zrobić. Wystarczy wyeliminować wszystko, co zakłóca pracę neocortexu, „ussaczyć” poród, naśladując inne ssaki, pozwolić matce iść za głosem jej ciała. Potrzebowaliśmy tysiąca lat, żeby dojść do tak prostych i oczywistych wniosków. Największym problemem dziś, w XXI wieku nie jest zdobywanie wiedzy, bo tą  już posiadamy, ale zaakceptowanie jej. Mamy powody do optymizmu – już wiemy, co jest najważniejsze. Pamiętajmy, że sprawa dotyczy przyszłości naszej całej planety.

 

Benig Mauger – doświadczona psychoterapeutka porodu, zwolenniczka psychoanalizy Junga, wystąpiła z wykładem: „Uzdrawiająca moc porodu  – wpływ traumy na rozwój dziecka”.

Z mojego doświadczenia psychoterapeutycznego wynika, że sposób, w jaki się rodzimy, ma ogromny wpływ na całe nasze życie- podkreśliła Benig Mauger. Technologie, jakich używamy podczas porodów mogą być  błogosławieństwem, jednak nie możemy zapominać o tym, że ich nieuzasadnione użycie może mieć negatywny wpływ na życie człowieka.

Dziś wiemy na pewno, że nie rodzimy się jako tabula rasa, ale wnosimy swoje dziedzictwo archetypu. Ciąża i poród to dla nas wydarzenia o ogromnym znaczeniu emocjonalnym i duchowym, które  zapisują się głęboko w naszych duszach. Wierzę, że jesteśmy czymś znacznie więcej, niż tylko nasze ciało, nasz organizm. Dzięki ustaleniom  psychologii prenatalnej wiemy, że nienarodzone dziecko słyszy, czuje, śni i pamięta. Czas spędzony w łonie matki zostawia trwały ślad na psychice dziecka.

Aby doświadczyć dobrego życia, należy mieć mądrych rodziców i opiekunów – ich rolą jest pomoc dziecku. Pierwszą kobietą w naszym życiu jest matka, pierwszym mężczyzną – ojciec. W jaki sposób obrazy pierwiastka męskiego i kobiecego wpływają na nasze późniejsze wybory życiowych partnerów? Płód zna myśli i uczucia matki. Z prac wielu terapeutów wynika, że większość naszych złych uczuć i negatywnych przekonań ma źródło w życiu płodowym. Wiemy, że dzieci, których matki po porodzie doświadczyły depresji lub przeszły podczas porodu operację, mogą nawet czuć się winne.

Przyjrzyjmy się, jak na przestrzeni wieków zmieniły się sposoby, w jaki  dzieci przychodzą na świat. Jeszcze 200 lat temu kobiety rodziły w pozycji pionowej. Z całkowicie naturalnego wydarzenia, które zaprzęga siły natury, poród stał się z czasem poważną potyczką technologiczną. Poród z rąk akuszerek trafił do maszyn, umysł został oddzielony od ciała, ducha, natury. Ma to dramatyczny wpływ na kobiety. Straciłyśmy pewność siebie, bo pozbawiono nas możliwości wyboru. Technologia z jednej strony zwiększyła bezpieczeństwo, z drugiej –jej coraz powszechniejsze użycie ma poważne konsekwencje psychologiczne. Udowodniono że matki, które doświadczyły trudnego porodu, są częściej narażone na depresję poporodową i trudniej jest im nawiązać więź z dzieckiem. Czasem mogą przeżywać stres pourazowy. Przeżywanie traumy jest tu chyba najlepszym określeniem – często czujemy, że zawiodłyśmy nasze dzieci.

W przyszłości dziecko, które nie nawiązało więzi z matką, może czuć złość, strach przed życiem i nienawiść do siebie; może czuć się porzucone, mieć poczucie winy i poczucie bycia obciążeniem; może też mieć problemy z nawiązywaniem trwałych relacji.

Co powinniśmy robić, pracując z kobietami w ciąży? Bardzo ważna jest indywidualna historia narodzin każdej kobiety, historia jej rodziny i przekazy, jakich doświadczyła od kobiet związanych z porodem. Ogromny wpływ na emocje ciężarnych kobiet mają wcześniejsze poronienia. Należy się też przyjrzeć, jakie kobiety mają wyobrażenia i oczekiwania wobec dziecka? Czy czują się kochane, czy mają wsparcie? Czy czują się bezpieczne? Czasem okazuje się, że konieczna jest terapia. W innych sytuacjach wystarczy rozmowa, malowanie, taniec, analiza snów – czynności, które pomagają się skontaktować z samym sobą. Trzeba pomóc kobietom pozbyć się negatywnych doświadczeń związanych z porodem. Zachęcać do otwarcia i pogodzenia się z przeszłością. To bardzo ułatwia poród, pozwala pogodzenie się z rzeczywistością, akceptację bólu; w ten sposób zwiększa się cierpliwość i wrażliwość,  wzrasta empatia i współczucie.

 

Prof. Sławomir Suchocki – dyrektor Specjalistycznego Szpitala Ginekologiczno Położniczego  im. E. Biernackiego w Wałbrzychu wystąpił z wykładem: „Racjonalne próby ograniczenia dalszego wzrostu wykonywania cięć cesarskich”

 Dziś co czwarty noworodek na świecie rodzi się przez cesarskie cięcie- rozpoczął swój wykład prof. Sławomir Suchocki. Epidemia ta niestety dotknęła także Polskę – u nas co trzeci noworodek rodzi się w ten sposób. Często nie ma ku wykonywanym cc żadnych wskazań medycznych. Statystyki mówią, że aż 30-70% cc na świecie to cięcia na życzenie.

Te statystyki przeczą temu, co mówi WHO, zalecając, by odsetek cc nie  przekraczał  15%. Niestety, od 30 lat liczba cc sukcesywnie rośnie. Nie ma to przełożenia na zmniejszenie śmiertelności noworodków – tam, gdzie wykonuje się najwięcej cc, wskaźniki śmiertelności są także najwyższe.

Warto pamiętać, że cc niesie ze sobą o wiele więcej zagrożeń życia lub zdrowia  niż ma to miejsce w przypadku porodu siłami natury.

Co zrobić, by zahamować narastający i niebezpieczny trend wzrastającej liczby cc?

Decyzję o cc powinien podejmować najbardziej doświadczony lekarz w zespole. Konieczna jest rozmowa z kobietą w czasie wizyt kontrolnych w czasie ciąży na temat jej obaw i preferencji co do porodu. Niezbędne jest także dokładne określenie stopnia wewnątrzmacicznego zagrożenia płodu. Należy częściej podejmować próby rodzenia drogą pochwową u kobiet, które już przeszły cc. Pozapołożnicze wskazania do cc powinny być ustalane w zespole interdyscyplinarnym. Konieczne jest stworzenie opieki porodowej w modelu „jeden na jeden”. Kobietom bardzo obawiającym się porodu, nieprzygotowanym psychicznie, należy zaproponować wsparcie psychologiczne, anestezjologiczne i położnicze (lęk przed porodem drogą pochwową często świadczy o mało profesjonalnej opiece podczas ciąży). Indukcja porodu powinna  być stosowana  tylko w szczególnych przypadkach. Konieczna jest też solidna edukacja ciężarnych – porodu nie da się powtórzyć, więc warto być do niego dobrze przygotowanym.

 

Mgr Magdalena Witkiewicz- położna związana ze szpitalem św. Zofii w Warszawie,w swoim wystąpieniu poruszyła temat: „Prawidłowe prowadzenie II okresu porodu  – klucz do zapobiegania urazom okołoporodowym”.

Stosując się do zaleceń współczesnego położnictwa zakładamy, że kobieta nie jest w stanie urodzić sama. W podręcznikach położnictwa jest wiele wskazań, jak prowadzić drugą część porodu – mają one swoje wady i zalety. Wiele pacjentek domaga się, żeby je prowadzić i mówić im, co mają robić, bo nie potrafią wsłuchać się w to, co mówi ich ciało. Powszechnie stosuje się technikę Valsalvy, polegającą na parciu na bezdechu. Kierowanie parciem na tym etapie jest często sprzeczne z tym, co mówi ciało kobiety. Kobieta, otrzymująca sprzeczne komunikaty od swojego ciała i od personelu, często bywa zdezorientowana i traci wiarę w swoje siły.

Jeśli kobiecie nie przeszkadzamy i pozwalamy jej przeć, kiedy ma ochotę, efekty są znakomite.

Prowadzenie drugiej części porodu bez interwencji może budzić obawy o kondycję dziecka. Badania dowodzą, że są to obawy nieuzasadnione. Przebadano również, o ile np. technika Valsalvy skraca przebieg drugiej części porodu – jest to tylko 13 minut.

Podstawową cechą położnika jest cierpliwość, to konkluzja nam wszystkim znana. Dodałabym jeszcze od siebie, że sztuka położnicza polega nie zawsze na tym, co się robi – czasem również na tym, czego się nie robi.

 

Dr Cristian Cirana Raab, szef Niemieckiej  Szkoły Osteopatii  we współpracy z włoską kliniką Brianza prowadzi badania w dziedzinie wykorzystania osteopatii w położnictwie i neonatologii. Wystąpił z wykładem  „Osteopatia  w położnictwie, w oparciu o dowody naukowe”.

Zgodnie z filozofią osteopatii należy leczyć człowieka, a nie tylko objawy. Badania manualne, jakie stosuje się w tej metodzie, pomagają postawić diagnozę, uwzględniając zależność pomiędzy ciałem, psychiką i umysłem badanego.

Osteopatia to terapia manualna oddziałująca na strukturę całego ciała (kości, wiązadła, mięśnie i tkankę łączną). Pozwala uśmierzyć ból, zwiększa zakres ruchów i pomaga przywrócić zdrowie całemu organizmowi. Udowodniono, że osteopatia ma duże znaczenie w ginekologii i położnictwie. Manualne podejście może istotnie wpływać na długość trwania porodu. Współcześnie wielu osteopatów daje duże wsparcie w ginekologicznej opiece pooperacyjnej, a także w leczeniu endometriozy, nietrzymaniu moczu  czy przewlekłych bólach miednicy.

Swoim studentom często powtarzam, że żaden mężczyzna na świecie nie byłby w stanie donosić ciąży i urodzić dziecka. W ciąży zmienia się postawa całego ciała kobiety; jej wszystkie narządy muszą się dostosować do rosnącego dziecka. Należy te zmiany uważnie obserwować. Z naszych obserwacji wynika, że najlepiej jest wcale nie ingerować w akcję porodową. Ciało jest całością, której nie można podzielić na części. Dziś w większości krajów świata osteopatia uznawana jest za naukę medyczną, a nie, jak do niedawna sądzono – gałąź medycyny naturalnej.

 

Dr Tajinder Kaur Deoora,  specjalizuje się w osteopatii w obszarze czaszki,związana z Londyńskim Centrum Osteopatii  Dziecięcej. Wystąpiła z odczytem: „Rola osteopatii w zapobieganiu i leczeniu powikłań okołoporodowych u noworodków”.

Kiedy dziecko się rodzi, musi się dostosować rozmiarem do bardzo wąskiego kanału rodnego, przedostać się przez jego różne zgięcia. Bardzo często spotykam się z dziećmi bardzo niespokojnymi po porodzie. Po kilku zabiegach widać wyraźną różnicę w ich zachowaniu. Co robi osteopatia pediatryczna? Dostosowuje dziecko do życia poza macicą.  Dlaczego osteopatia, skoro narodziny są tak naturalnym procesem?

Siły, jakie działają na dziecko w czasie porodu, mogą być cztery razy silniejsze, aniżeli waga dziecka. Działamy na dziecko siłami pionowymi, poziomymi i obracającymi, zostawiającymi ślad na ciele dziecka i całej jego fizjologii. Czaszka ugina się znacznie pod wpływem tych sił. Dzieci często rodzą się z głowami o dziwnych kształtach; czasem włosy przykrywają prawdziwy kształt czaszki. Trudny poród wpływa na chrząstki i błony między kośćmi czaszki oraz na podstawę czaszki. Centralny układ nerwowy również nie pozostaje bez zmian – mózg również ulega różnym naciskom. Zaburzony później przepływ płynu rdzeniowo –mózgowego wiąże się ze znacznymi komplikacjami, m.in. porażeniem mózgowym, paraliżem. Po porodzie kleszczowym na twarzach dzieci widać rany, wybroczyny – wyraźne ślady po użyciu kleszczy. Takie dzieci mogą mieć w przyszłości problemy z mrużeniem oczu i wzrokiem.

Po porodzie dziecko powinno się wyprostować: dotyczy to głównie kręgosłupa, płuc i wszystkich wewnętrznych organów. Ale dzieci nie zawsze się prostują. Wtedy powinien wkroczyć osteopata. Są też pytania, na które osteopata musi znać odpowiedź: dotyczą głównie przebiegu całej ciąży.

Często pracuję z dziećmi, które nie potrafią ssać. Pewna teoria mówi, że dzieje się tak, gdyż nerw błędny nie działa tak, jak należy. Gdy pępowina zawinie się wokół szyi, objawy mogą być podobne. Osteopaci leczą również dzieci urodzone przed terminem. Wcześniaki bardzo często mają ustawione zbyt wysoko podniebienie, konieczne jest więc prawidłowe ustawienie kości. Bardzo ważne są również płuca – u wcześniaków często są nadmiernie usztywnione. Konieczna jest wówczas uważna obserwacja przepony, umożliwiającej właściwy przepływ tlenu.

Wyobraźmy sobie roślinę, która rośnie w zbyt ciasnej doniczce. To samo dzieje się z czaszką noworodka, niewłaściwie uformowaną – jej zbyt ciasny kształt nie pozwala na prawidłowy rozwój mózgu.

Osteopatia pozwala w pełni cieszyć się zdrowiem i życiem już od chwili narodzin.

Prof. Anita Olejek –śląski  Konsultant Wojewódzki  w dziedzinie położnictwa i ginekologii, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Położnictwa i Ginekologii Śląskiej Akademii Medycznej. W swoim referacie poruszyła temat:  „Jakich zmian potrzebują polskie porodówki i oddziały neonatologiczne aby zapewnić bezpieczeństwo podczas porodu?”.

W Polsce umieralność noworodków jest jedną z wyższych w Europie. To, co dzieje się na naszych porodówkach, pozostawia wiele do życzenia. Należy zadać sobie pytanie, dlaczego nasze porodówki nie działają tak, jak należy? Cesarskie cięcie jest główną przyczyną śmiertelności poporodowej wśród kobiet, ale  wiele pacjentek wciąż myśli, że to dobry i bezpieczny sposób na wydanie dziecka na świat.  Pacjentki skarżą się na rosnącą medykalizację porodu i coraz częściej chcą rodzić w domu.

Lekarze, przestraszeni złymi wynikami KTG u rodzących, często ordynują cesarskie cięcie.

Rodzące w szpitalach kobiety (na Górnym Śląsku zlikwidowano niedawno ostatnią izbę porodową) czują się chore. Nie zapewnia się im poczucia intymności, nie informuje o przebiegu porodu, o stosowanych zabiegach i środkach i stanie zdrowia dziecka. Tymczasem rozporządzenie Ministra Zdrowia, które weszło w życie 8 kwietnia 2011 roku wyraźnie określa standardy postępowania w opiece nad kobietą  i dzieckiem podczas ciąży fizjologicznej, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem.  To pierwszy taki dokument w Polsce; jego celem jest poprawa jakości opieki okołoporodowej .

Z moich obserwacji wynika, że jednym z ważniejszych czynników w opiece okołoporodowej jest dobra komunikacja interpersonalna.

Dotychczas położna jest wykonawczynią zaleceń lekarskich. Zadaniem położnej jest wsparcie kobiety w fizjologicznej ciąży; lekarz powinien wkraczać do akcji, gdy mamy do czynienia z ciążą patologiczną lub zagrożeniem życia rodzącej kobiety. Czy taki . podział sprawdza się w polskim położnictwie?

Za idealny sposób rodzena uważam standard: jedna położna na jedną rodzącą.

 

Prof. Marian Gabryś,ginekolog położnik z Akademii Medycznej we Wrocławiu w swoim wystąpieniu zaprezentował„Nowy model kształcenia lekarzy i położnych szansą na poród fizjologiczny”.

 Z jednej strony chcemy uprawiać medycynę na naukowych zasadach, potwierdzonych statystykami. Z drugiej strony wiemy, że istnieją pewne możliwości ludzkiego organizmu, które wciąż pozostają dla nas tajemnicą. Newton powiedział, że to, co wiemy, to tylko kropla w oceanie wiedzy. Wystarczy sięgnąć do różnych źródeł, żeby przekonać się, że to, co wiemy dziś, jest rzeczywiście tylko częścią dziedziny, którą się zajmujemy. Zacytuję w skrócie pewnego polityka, twierdzącego, że jest cały obszar niewiedzy, o której nie wiemy nawet, że nie wiemy.  Czy na pewno to, co robimy, i jak robimy, jest właściwe?  Warto zadawać sobie to pytanie: co powinniśmy zmienić?

Dr Marek Kuryłło, ginekolog położnik  , związany z Kliniką Perinatologii w Monachium  przybliżył słuchaczom „Model współpracy  lekarz – położna przy porodzie na podstawie położnictwa niemieckiego”.

W polskim położnictwie zmienić trzeba praktycznie wszystko. Pytanie – kto to ma zrobić? Na to pytanie odpowiedział Hemingway: „Nie pytaj, komu bije dzwon, on zawsze bije tobie”. Każdy musi zajrzeć w głąb siebie i robić wszystko tak, żeby było dobrze.

W Niemczech każda rodząca wybiera sobie szpital i położną. Tam każdy szpital stara się o rodzącą. Ciężarna zaprzyjaźnia się z położną, a kiedy rodzi, jest z nią – jedna położna i jedna rodząca.

Niemieckie porodówki wyglądają, jak dom. Tam nie ma żadnych lamp, drutów, rur, światło jest przyćmione, a lekarz występuje w tle. Lekarz nie może ingerować w rodzinę, a rodziną jest: kobieta, jej mąż i położna, która uczestniczy w najbardziej intymnym wydarzeniu życia, jakim jest poród.

Sytuacja formalno-prawna niemieckich położnych jest inna, niż polskich. Położna jest odpowiedzialna przed sądem za poród tak samo, jak lekarz. Ma też prawo prowadzić samodzielnie ciążę fizjologiczną. Jednak trzeba zdać sobie sprawę, że do prawdziwych zmian polskiego położnictwa nie przyniosą ustawy krajowe ani unijne dyrektywy. Każdy musi sobie sam odpowiedzieć, jak mógłby ulepszyć swoją pracę i po prostu to zrobić – zaapelował dr Kuryłło.

 

 

[yuzo_related]

Kategorie: