Ludzkie ciało jest jak wszechświat
W zachodniej cywilizacji tłumienie objawów
uznajemy za normalne postępowanie.
W podejściu holistycznym nie poprzestajemy
na zaleczaniu dolegliwości – szukamy przyczyny
– mówi założycielka ośrodka leczenia
integracyjnego, doktor nauk medycznych
Preeti Agrawal.
Medycyna stale się rozwija, a mimo to liczba chorujących na nowotwory, alergie, choroby autoimmunologiczne zamiast maleć, rośnie. Z czego to wynika?
XXI wiek charakteryzuje się dużą ilością wykwalifikowanych lekarzy, specjalistycznego sprzętu do diagnostyki i olbrzymim postępem operacyjnego leczenia chorób. Problem w tym, że współczesny system medyczny traktuje człowieka jak maszynę. Lekarz skupia uwagę tylko na organie, w którym się specjalizuje, a przecież ludzkie ciało jest jak wszechświat – wszystkie elementy są ze sobą połączone. Zdarza się, że pacjent bierze piętnaście leków od pięciu specjalistów, a poprawy nadal nie widać. Medycyna zachodnia doprowadziła do tego, że tłumienie objawów przez lata stało się normalnym, wręcz właściwym postępowaniem. Konsekwencją jest plaga chorób przewlekłych, o których pani wspomina.
Pani praktykuje leczenie integracyjne, oparte w dużej mierze o ajurwedę. Czym różni się to podejście?
Ajurweda to filozofia życia, która postrzega człowieka jako całość: jego ciało, emocje, relacje z samym sobą i z otoczeniem. W tym podejściu tłumaczymy, że nasze wybory dotyczące codziennego życia mają konsekwencje. Zmiana trybu życia, konkretna dieta, zioła, joga czy medytacja są narzędziami, które uruchamiają system samoleczenia i uzdrawiania, dlatego tak ważne jest też poznanie chorego, pogłębiony wywiad.
Lekarze zachodni często idą na łatwiznę i zamiast szukać przyczyn choroby, przepisują leki.
Zaletą medycyny alopatycznej jest to, że potrafi bardzo szybko zniwelować objawy. Ajurweda nie wyklucza żadnych narzędzi, złagodzenie symptomów jest nieodłączną częścią leczenia. W podejściu holistycznym idziemy jednak o krok dalej, nie poprzestajemy na zaleczaniu dolegliwości – szukamy przyczyny. Ajurweda powstawała przez 5 tysięcy lat – nie na podstawie doświadczeń laboratoryjnych, a poprzez obserwację i zrozumienie praw natury, relacji człowieka ze środowiskiem zewnętrznym i wewnętrznym. Zwracano uwagę na drobne symptomy, ból głowy był informacją o źródle zaburzenia. Potrafiono odpowiednio te symptomy interpretować i pomóc już na pierwszym etapie, dzięki czemu choroby nie dochodziły do tak zaawansowanego stanu jak dzisiaj.
Na czym to polegało?
Dawniej lekarze byli mędrcami, filozofami posiadającymi wszechstronną wiedzę o wszechświecie, doradcami, którzy potrafili indywidualizować terapię. Lekarzem nie stawało się po pięciu latach nauki, tylko po piętnastu, dwudziestu latach doświadczenia, praktyki i dogłębnej obserwacji. Medycyna zachodnia opiera się na statystykach, bada się sto czy tysiąc osób i w ten sposób tworzy normę, która stanowi obowiązujący wszystkich standard. Jeśli mieścisz się w normie, jesteś zdrowy. Problem w tym, że nie da się dla tak złożonej istoty jak człowiek, stworzyć jednakowej ramy i stosować takiego samego schematu leczenia we wszystkich przypadkach.
W ajurwedzie podkreśla się, że chory powinien rozumieć swoją dolegliwość.
Pacjent, który wie, dlaczego choruje, zaczyna współpracować ze swoim ciałem, bierze odpowiedzialność za swoje zdrowie. Rozumie, że jeśli nie zmieni dotychczasowych nawyków, żaden lek tego za niego nie zrobi. Tryb życia, odżywianie, emocje, relacje z otoczeniem – to wszystko ma wpływ na układ immunologiczny i hormonalny. Jeżeli przez długi czas spożywamy pozbawione witamin i mikroelementów, wysoko przetworzone produkty, a do tego tłumimy uczucia, jesteśmy zestresowani, może to zaburzyć gospodarkę hormonalną. Konsekwencją mogą być m.in. mięśniaki, niepłodność, endometrioza. Dawniej wiedziano, że ból głowy, biegunka czy katar to sygnały, że homeostaza coś porządkuje. Bo te objawy świadczą np. o tym, że czegoś jest w nadmiarze i że coś się musi oczyścić. Jeśli słuchamy tych wysyłanych przez organizm informacji, możemy mu pomóc w osiąganiu równowagi homeostatycznej. W innym wypadku choroba dalej postępuje albo wędruje w inne miejsce.
Czy ajurweda jest w stanie zaradzić także zaawansowanym stanom chorobowym?
Stosując ajurwedę można wyleczyć różne choroby przewlekłe, jednak wielu z tych, które dziś występują, dawniej nie było, dlatego stare systemy nie mają narzędzi, żeby odpowiadać na niektóre z współczesnych problemów. Poza tym dziś mamy do czynienia z zupełnie innym człowiekiem niż za czasów powstawania ajurwedy czy medycyny chińskiej. Wystarczy spojrzeć na to, jak się odżywia, jaki tryb życia prowadzi, w jakim otoczeniu żyje i w jakim stadium choroby przychodzi po pomoc.
Co byłoby rozwiązaniem?
Musimy stworzyć nową medycynę, która szanuje wszystkie systemy leczenia i ze zrozumieniem działa na rzecz człowieka. Współczesne osiągnięcia możemy dopasować do medycyny ajurwedyjskiej, poszerzyć jej interpretacje. Patrzeć, na jakim etapie choroby, jaka medycyna najlepiej działa. W sytuacji wymagającej szybkiej reakcji, operacja ratująca życie świetnie się sprawdzi. Ale w przypadku chorób przewlekłych obecny system zawodzi, brakuje mu narzędzi. W pierwszej kolejności trzeba pomóc człowiekowi, który cierpi, ale kiedy przychodzi ponownie, bo problemy wracają, warto mu wytłumaczyć, że konieczne jest sięgnięcie do korzeni jego choroby, bo nie można skutecznie pomóc lecząc wyłącznie objawy.
W tym podejściu bardzo ważne są emocje i psychika człowieka. W medycynie zachodniej niemal zupełnie się tego nie łączy.
Dzięki odkryciom psychoneuroimmunologii wiemy, jak nasze emocje wpływają na systemy neurologiczny, immunologiczny czy hormonalny. Jeśli stale czujemy lęk, dużo się martwimy, do wszystkich naszych komórek przekazywana jest informacja o zagrożeniu wewnętrznym. Te uczucia stawiają system odpornościowy w stan gotowości. Jeśli system alarmowy jest włączony przez cały czas, procesy fizjologiczne nie mogą prawidłowo zachodzić i np. zaburzony zostaje system trawienny czy hormonalny.
To znaczy, że zrozumienie i poukładanie sobie życia emocjonalnego jest nieodłącznym warunkiem zdrowia fizycznego?
Tak, wiele problemów ma korzenie w okresie prenatalnym albo tuż po urodzeniu. Wg ajurwedy w momencie poczęcia prakruti – konstytucja dziecka – jest dyktowana konstytucją rodziców, czyli tym, w jakim byli stanie emocjonalnym, fizycznym oraz tym, jak wyglądały ich relacje, kiedy zostało poczęte. Dlatego ajurweda bardzo wspiera świadome rodzicielstwo. Na zmianę konstytucji może wpłynąć to, czy ktoś jest wcześniakiem, czy przez miesiąc leżał w inkubatorze albo urodził się przez cesarskie cięcie. To, jak taka osoba była później leczona, na co chorowała – wszystkie te czynniki mają znaczenie i wpływ na jej aktualny stan zdrowia. Jeśli nie bierzemy tego pod uwagę, możemy leczyć tylko objawowo. Ajurweda i inne stare systemy miały szersze spojrzenie – bo na zdrowie mają wpływ wszystkie aspekty życia.
Jak dużo zależy od tego, co i jak jemy?
Bardzo dużo, zdrowe jelita to podstawa. Dieta powinna być dostosowana do pory roku, zgodna z tym, co jest dostępne w danej strefie klimatycznej, w danym kraju, z tym, co wynika z tradycji. Najlepiej, żeby było to jak najmniej przetworzone – czyli jeśli np. węglowodany, to lepiej kasze niż mielona, biała mąka – świeżo przygotowywane, jedzone regularnie i w dobrej atmosferze.
Człowiek o zdrowej psychice i silnym organizmie nie będzie chorował?
To my tworzymy chorobę i to my mamy wpływ na to, czy będziemy zdrowi. Jeżeli wiemy, jak funkcjonują nasze organizmy, jesteśmy świadomi i uważni na sygnały, które one wysyłają, dbamy o nie na różnych poziomach, choroba nie jest w stanie się rozwijać. Nasze ciała nie zostały skonstruowane do tego, by być chore. Nawet jeśli medycyna konwencjonalna mówi nam, że stan jest nieuleczalny albo jedyną opcją jest przyjmowanie leków do końca życia i pogodzenie się z całym spektrum efektów ubocznych, zawsze jest nadzieja na poprawę lub nawet odwrócenie tendencji dzięki gruntownej zmianie stylu życia.