PMS? Co ma do tego księżyc?
PMS czy stan naturalny?
PMS i emocje a natura
W jaki sposób cykl menstruacyjny wpływa na nasz stan emocjonalny?
Ciekawie wyjaśnia to w swoich książkach dr Northrup, która dowodzi, że na pierwszą fazę cyklu, czyli na około czternaście dni od pojawienia się miesiączki, przypada okres wzmożonej aktywności i dużej energii – mamy wtedy dużo pomysłów i sił do ich realizacji, mamy ochotę działać, zmierzamy do sukcesu. Ten entuzjastyczny nastrój sięga szczytu w czasie owulacji, wtedy kobieta jest najbardziej twórcza. Druga faza cyklu (około czternaście dni poprzedzających miesiączkę) jest okresem refleksji. To czas na uporządkowanie tego, co stworzyłyśmy w okresie aktywnym. W fazie tuż przed miesiączką, często współcześnie nazywanej PMS, zwracamy się bardziej ku swemu wnętrzu. Mamy większy kontakt z własnym „ja”, ze sferą naszej podświadomości, z tym, co jest w nas „magiczne”, co czyni nas zdolnymi do zmieniania rzeczy na lepsze. Jesteśmy bliżej tego, co jest dla nas najważniejsze. Dlatego śnimy wtedy bardziej intensywnie, jesteśmy bardziej skłonne do przemyśleń, mamy większą potrzebę analizowania siebie i rzeczywistości wokół. Nic dziwnego zatem w tym, że czasem pojawiają się wahania nastrojów, rozchwianie emocjonalne, rozdrażnienie, niepokój.
Kobieta jest energią księżycową
W jakim stopniu Księżyc wpływa na naturalny rytm kobiety?
Księżyc ma wpływ na ruch wód na naszej planecie, co najwyraźniej widać na przykładzie przypływów i odpływów morza. Nasz organizm też poddaje się temu mechanizmowi, reagując cyrkulacją płynów ustrojowych. Księżyc bez wątpienia wpływa także na naszą podświadomość i sny. Dla kobiet w starożytnych kulturach Księżyc stanowił jedyny wyznacznik cyklu menstruacyjnego. Owulacja, a wraz z nią największe prawdopodobieństwo poczęcia, przypadała na pełnię Księżyca lub dzień po niej. Podczas nowiu natomiast współczynnik poczęcia malał, a kobieta rozpoczynała krwawienie miesiączkowe. Cykliczna jest też efektywność systemu immunologicznego dróg rodnych – osiąga szczyt podczas owulacji, a następnie zaczyna maleć. W drugiej fazie cyklu jesteśmy zatem mniej odporne nie tylko na zmęczenie, ale i na różnego typu infekcje. Widać to na przykładzie częstotliwości wizyt u ginekologa – najwięcej kobiet z nawracającymi zapaleniami pochwy zgłasza się do lekarza w drugiej połowie cyklu. Warto zatem obserwować z jednej strony fazy Księżyca, z drugiej – swój własny rytm, by móc porównać relacje między nimi.
Naturalny rytm
Wiedzę o tym, że nasz organizm funkcjonuje według naturalnego rytmu, że mamy inne zdolności w pierwszej a inne w drugiej fazie cyklu, można wykorzystać w życiu codziennym.
Wiedza ta może nam pomóc w bardzo wielu sytuacjach. Warto się nią podzielić z córką, młodszą siostrą czy koleżanką już na początku, kiedy tylko zaczną miesiączkować. Będą wówczas miały czas, by nauczyć się współpracować z własnym organizmem, wykorzystywać jego cykle. Warto na przykład brać to pod uwagę przy planowaniu zajęć. Jeśli mamy przed sobą jakiś rodzaj wyzwania, planujemy duże przedsięwzięcie, wymagające od nas twórczej aktywności, czynnego udziału i zaangażowania, wówczas lepiej je zaplanować na pierwszą fazę cyklu. Wtedy damy z siebie wszystko. W drugiej fazie pozwólmy sobie odetchnąć, znajdźmy czas na odpoczynek.
Nie znaczy to chyba jednak, że najlepiej byłoby przeleżeć całe dwa tygodnie poprzedzające miesiączkę w łóżku.
Absolutnie nie chodzi o to, byśmy popadły w całkowitą bierność. Ważne jest, by w tym okresie zwolnić nieco tempo, poświęcić więcej czasu sobie, zająć się tym, co lubimy i co wymaga od nas mniej wysiłku. Jeśli w tym czasie coś nam nie wychodzi, nie powinnyśmy się za to obwiniać. To naturalne, że w miarę zbliżania się dni menstruacyjnych, nasz nastrój się obniża, a siły życiowe maleją.
Przypływy i odpływy sił
Znów przypomnę o fazach Księżyca. Po pełni mówimy, że Księżyc „się cofa”, to znaczy, że widać go coraz mniej. Potem jest faza nowiu, na którą przypada menstruacja. Ziemię opanowuje wówczas ciemność. Tak jak cała natura, kobieta też przechodzi w każdym miesiącu okres swego rodzaju ciemności. George Demara pisze, że to dzięki tej ciemności możemy się „oczyścić”, „ożywić”, byśmy potem mogły, wzrastając, dążyć do pełni. Warto zatem zdać sobie sprawę z tego, że nie zawsze mamy takie same możliwości i jednakową siłę. Tak jak w ciągu dnia – rano mamy więcej energii, a kiedy nadchodzi popołudnie i wieczór, sił mamy coraz mniej. Jeśli teraz coś nam nie wychodzi, to nie znaczy, że za kilka, kilkanaście dni, też nam się to nie uda. Najlepiej sobie założyć, że to, co potrafię, zrobię zaraz, a to, czego nie potrafię, zrobię później, kiedy nabiorę nowej energii. Musimy umieć przyznać sobie prawo do słabości. Należy pozwolić sobie na odprężenie. W drugiej fazie mamy zwiększoną wrażliwość na same siebie, jesteśmy bardziej wsłuchane w nasz wewnętrzny głos, dlatego możemy postawić sobie pytania o to, co robię źle, a co dobrze, co jeszcze mogę w swoim życiu poprawić itd. W ten sposób wzmacniamy się wewnętrznie, zyskujemy swego rodzaju mądrość.
Ładujemy akumulatory, napełniamy baterie, by za chwilę znów zacząć działać na pełnych obrotach.
To bardzo prosta zasada – odpoczynek zwiększa wydajność pracy. Tak samo jest z fazami naszego cyklu. Jeśli teraz zwolnimy tempo, to potem damy z siebie więcej.
Spłaszczenie PMS
Tymczasem w mediach kuszą nas reklamy środków, które redukują objawy przedmenstruacyjne PMS i menstruacyjne niemal do zera, dzięki czemu możemy być aktywne każdego dnia.
W dzisiejszych czasach mamy tendencję do traktowania okresu przed miesiączką i samej miesiączki jako czasu złego i nieproduktywnego. Dość powszechne jest przekonanie, że miesiączka to czas choroby, istne kobiece przekleństwo. Reklamy, które promują środki znoszące objawy towarzyszące menstruacji, potwierdzają taki obraz. Nic więc dziwnego, że chętnie sięgamy po leki, które uwolnią nas od koszmarnych cierpień i pozwolą nam uwierzyć, że zawsze można wszystko.
Takie wyobrażenie jest jednak złudne. Jesteśmy częścią natury i, tak jak ona, mamy swój rytm. Jeśli nie będziemy się w ów rytm wsłuchiwać, lecz będziemy go w sobie tłamsić lub próbować w niego ingerować, wówczas okaże się, że to, co robimy, jest działaniem na naszą niekorzyść. I prędzej czy później odczujemy tego zdrowotne konsekwencje.
Wszystkie wiemy, jak na naszą wydajność rzutują nieprzespane noce. Wypicie po nieprzespanej nocy kilku filiżanek kawy czy innych energetyzujących napojów załatwi sprawę tylko na chwilę. To działanie na krótką metę, bo i tak będziemy musiały te stracone noce odespać. A jeśli tego nie zrobimy, to ciało i umysł zaczną nas zawodzić.
Cykl miesiączkowy a leki
Tak samo jest z zażywaniem leków znoszących objawy przedmiesiączkowe i miesiączkowe. Przyjmujemy je rutynowo i w ten sposób systematycznie ogłupiamy nasz organizm. A on z kolei odpowiada reakcją zwrotną, na przykład w formie tzw. napięcia przedmiesiączkowego, określanego skrótem PMS.
Zaczynają się bóle głowy, bóle piersi, czasem pojawia się uczucie opuchnięcia, wrażenie ciężkości i zwiększenia masy ciała, skoki nastrojów, płacz bez powodu, nerwowość, rozstrojenie. To skutkuje grobowym nastrojem w domu, ochłodzeniem w relacjach z partnerem, konfliktami z dziećmi. Takie sytuacje są najczęściej wynikiem nadaktywności i przemęczenia, szalonego tempa, stresującego trybu życia, w którym nie ma miejsca na odpoczynek. Leki, które zażywamy, nie eliminują przyczyn problemu, działają tylko doraźnie.
Kategorie: Zdrowie kobiety