Żeby być zdrowym, trzeba zdrowie pielęgnować

Wyleczenie to jeszcze nie zdrowie

Aneta Magda: Pani Doktor, wygląda Pani na mocno przygaszoną w ostatnich dniach. Czy zdrowie w porządku? Pracuje Pani z ludźmi ciężko chorymi i wydaje się, że – jakkolwiek to niedobrze zabrzmi – musi Pani być emocjonalnie uodporniona na to, co się z ludźmi dzieje w wyniku choroby. Co takiego trudnego się wydarzyło?

Choć jestem lekarzem i profesjonalistą, jak Pani sugeruje, to dziś przychodzi mi na myśl metafora matki. Każda matka chce dla swoich dzieci jak najlepiej, a wyrazem największej miłości jest dzieciom pozwolić iść własną drogą, mimo, że czuje, iż błądzą. Tak właśnie widzę to, co nagromadziło się w ostatnich dniach. To przypadki trzech osób, które ciężko pracowały na to, żeby wyzdrowieć i pozbyć się guza. I we wszystkich przypadkach euforia przysłoniła prostą prawdę: żeby być zdrowym, trzeba zdrowie pielęgnować.

Czy to oznacza, że pacjentem nowotworowym jest się całe życie? Podobnie jak alkoholikiem, mimo, że się nie pije?

Trochę tak. Żeby wyleczyć się z nowotworu, potrzeba dotrzeć do jego przyczyny. Czasem leżą one głębiej, niż nam się wydaje. Czasem udaje się wyleczyć, ale nie zmienić starych nawyków. Powtarzamy je i są jak kalka: po jakimś czasie nowotwór się odnawia.

Jeden z pacjentów z sarkomą (nowotworem nerki), usunął guz i lekarze powiedzieli mu, że „guza nie ma i jest Pan wyleczony”. Przyjechał na konsultację i nie chciał słuchać, że teraz jest czas na zmianę trybu życia, uspokojenie układu nerwowego i niwelowanie pośpiechu w życiu codziennym, który mu nieustannie towarzyszy. Nawet nasze spotkanie potraktował jak spotkanie biznesowe: „szybko, nie mam czasu”. I nie usłyszał, że usuwanie guza nie usuwa przyczyny. Wrócił do życia sprzed guza, ale nie na długo. Nowotwór się odnowił i znów pojawiła się panika i lęk.

Usuwanie guza nie usuwa przyczyny – to chyba jest najczęstsze zdanie, jakie słyszę od Pani…

Moi pacjenci również. Słyszą, ale nie słuchają. Interwencja z zewnątrz czasem jest niezbędna, ale potem pacjent powinien aktywnie pielęgnować zdrowie.

Wyleczenie to nie zdrowie

Nawet jeśli usłyszymy, że jesteśmy wyleczeni, to nie znaczy, że jesteśmy zdrowi? Zdrowie według Pani to proces, a nie zakończony protokół leczenia?

Absolutnie tak. I jak proces, ma swoje kolejne logiczne etapy: detoks i regeneracja narządów po chemio- i radioterapii, wzmocnienie układu odpornościowego oraz przegląd życia, czyli refleksja nad przyczynami choroby – jakie emocje, sytuacje czy zdarzenia życiowe mogły uruchomić proces chorobowy w ciele. Wyleczenie nie kończy procesu zdrowienia. Po okresie koniecznego medycznego leczenia, słyszymy, że jesteśmy wyleczeni i wracamy do życia sprzed leczenia.

Tymczasem, gdy jesteśmy chorzy i wszystkie nasze siły skierowane są na atakowanie nieprzyjaciela (bo tak traktujemy raka, o czym rozmawiałyśmy w jednym z poprzednich wywiadów), to nie zwraca się uwagi na koszty, jak w przysłowiu „nie czas żałować róż, gdy płoną lasy”. Cierpi nasze ciało, umysł, emocje, układ immunologiczny, również zdrowe komórki. Więc gdy skończą się działania wojenne, trzeba zacząć od odbudowania zniszczeń we wszystkich tych obszarach.

Temu ma służyć zdrowe odżywianie, detoksyfikacja, uspokojenie ciała i układu nerwowego, praca z psychiką, codzienny relaks. Im bardziej się zmieniamy i uspokajamy, tym bardziej odzyskujemy kontrolę nad swoim zdrowiem. A jeśli nie resetujemy codziennie układu nerwowego i dostarczamy mu nieustannie bodźców, ciało nie jest w stanie wykorzystać efektywnie tego, co otrzymuje z pożywieniem, dzięki terapiom naturalnym i zabiegom dla ciała. I w takim napiętym środowisku wewnętrznym choroba wraca.

Badanie nie zapewnia ochrony

A jeśli czuję się zdrowa i regularnie badam się… Czy to nie wystarczy?

Jedna z moich pacjentek ze Stanów Zjednoczonych była po siedmiu operacjach z powodu nowotworu i wyleczyła się. Wróciła do Polski i czuła się świetnie. Badała się regularnie co trzy miesiące i nie czuła potrzeby kontynuacji aktywnej profilaktyki zdrowia, tylko regularnie się badała. Ale lekarze nie zwrócili uwagi na małą zmianę, która po pół roku urosła i teraz znów konieczna jest kolejna operacja, która wiąże się z ogromnym ryzykiem. Robi się badania i nie mówi się o tym, że choroba została stłumiona przez leczenie medyczne, ale nadal jest. 

Podobnie jak nasza trzecia pacjentka, u której znów odrodził się nowotwór. Nie chciała nic robić, bo było dobrze przez wiele miesięcy. To ludzi uspokaja i daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Jednak z nieoczekiwanej strony pojawił się stres i guz szybko odnowił się. Układ autonomiczny, na który bardzo silnie wpływają emocje, zmienia środowisko wewnętrzne i choroba powraca, czasem właśnie niezwykle gwałtownie. 

I pojawia mi się to matczyne poczucie, że był moment, że można było coś zrobić, by zapobiec. Te trzy historie zbiegły się w jednym czasie i poczułam, że 

czas wyraźniej może powiedzieć, że praca nad swoim zdrowiem nie ma końca i po zakończonym leczeniu onkologicznym trzeba ustalić nowy plan na życie. 

Profilaktyka

I znów pojawia się zdanie dość wyświechtane: lepiej zapobiegać niż leczyć…

Bo to znana wszystkim prawda, którą powtarzamy, ale nie wiemy, jak zastosować w praktyce. W medycynie zapobieganie oznacza wczesne wykrywanie. Czy dla ludzi, u których w rodzinie były zachorowania na nowotwór, profilaktyką będą jedynie badania USG, krwi i inne? Nie. To tylko wczesne wykrywanie zmian, a nie profilaktyka w pełnym znaczeniu tego słowa.

W każdej kulturze mieliśmy okresowe posty, dzięki którym przewód pokarmowy mógł się oczyścić z nadwyżek. W ich miejsce stosujemy nadrzędną zasadę przyjemności, która powoduje, że obecnie chorujemy z nadmiaru, a nie z deficytu. Usuwaniu nadmiaru służą nasze pobytowe programy i retreaty detoksowe, które oczyszczają ciało, umysł i układ nerwowy z nadmiaru (toksyn, myśli i nadmiarowego działania), co pomaga w uruchomieniu procesu samoleczenia. Nasze komórki mają wrodzoną inteligencję, która kieruje wszystkimi procesami fizjologicznymi. Głód, pragnienie, potrzeba snu i odpoczynku to są sygnały wysyłane przez nasze ciała, żeby pomóc w tej samoregulacji.

Niestety współczesny styl życia i paradygmat zgłaszany przez medycynę, oddaliły nas od tych fundamentalnych praw natury. Gwałcimy wszystkie potrzeby naszego ciała. Nadużywamy jedzenia, ćwiczenia, odmawiamy sobie wypoczynku i gdy ciało daje nam sygnały przez dolegliwości np. bólem głowy, gasimy objawy przez tabletki przeciwbólowe. Zamiast po prostu zatrzymać się na chwilę i odpocząć.

I naturalnie rodzą się choroby cywilizacyjne – przewlekłe, autoimmunologiczne i nowotworowe. Prawdą jest, że zarówno zdrowie, jak i chorobę, tworzymy sami. Nic innego z zewnątrz.